Muzyka

niedziela, 16 czerwca 2013

Studio 21

Heej.
Kto chciałby chodzić do "Studia21" ?
Na pewno ja.
Podoba Wam się pierwszy rozdział ?
Trochę się nad nim napracowałam. Robiłam go u fryzjera xDD
Dobra to ja lecę !
Paa <3

sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział I



- I jak podoba Ci się ten dom ? Fajnie jest wrócić tu po latach, prawda Violetto ? – zapytał mój nadopiekuńczy ojciec stając przed drzwiami domu. Kocham go, to oczywiste, ale nie mogę już wytrzymać. Ciągle trzyma mnie pod kloszem,  nie mogę chodzić do zwykłej szkoły, muszę mieć guwernantkę.
- Dlaczego się pytasz? Nigdy nie obchodzi Cię moje zdanie. Zawsze jest tak jak Ty chcesz. – W tej chwili drzwi otworzyły się i stanęła w nich Olga.
- Violetta…- zaczął mój tata.
- Nie.- przerwałam mu-  Mam już dość tych wszystkich tłumaczeń. – powiedziałam i weszłam do domu.
- Ramallo- zawołałam. W drzwiach kuchennych pojawił się on zajadając się ciastem Olgi.
- Olgo ja przepraszam- wyjąkał.- Och. To ty Violetto.
- Tak, to ja  Ramallo. Wiesz, który pokój jest mój ? – spytałam z zażenowaniem.
- Naturalnie.- odrzekł i poprowadził mnie schodami prosto do mojego pokoju.
- Dziękuję Ramallo- uśmiechnęłam się ciepło.
- Drobiazg. – powiedział i zamknął za sobą drzwi. Pokój nie był brzydki. Był wręcz piękny.
- Violetto gotowa ? – zapytała Jade wpadając do pokoju
- Gotowa na co ?-  odparłam ze zdziwieniem.
- Twoje przyjęcie urodzinowe.  – powiedziała. – Chyba nie zapomniałaś, prawda- spytała po krótkiej chwili milczenia.
- Nie, Nie Jade, nie zapomniałam, ale to moje urodziny. MOJE nie Twoje. W moje urodziny mam prawo decydować co chcę robić, nie uważasz ?
- Nie odzywaj się do mnie w ten sposób. – złapała mnie za rękę i poprowadziła we wnękę mojego pokoju.- Widzisz ? Widzisz tą sukienkę ? Była bardzo kosztowna. Więc zakładaj ją bez dyskusji i złaź na dół jak Cię proszę. – warknęła Jade.
- Dobrze.- odparłam wkrótce po chwili namysłu. – Ale jeśli pozwolisz wprowadzić w tej sukience malutkie zmiany.
- Ale malutkie. – podkreśliła 
- Oczywiście. Malutkie.- powiedziałam, pokazując niewielką odległość pomiędzy palcami.
- Dobra. Rób te zmiany i szybko na dół. – rzuciła pośpiesznie Jade. Wyciągnęłam manekin z sukienką na środek pokoju i wyrzuciłam sukienkę przez okno. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam, że sukienka wylądowała na moim torcie urodzinowym. Ups, pomyślałam i zaśmiałam się w duchu. Wyszłam z pokoju i zobaczyłam, że drzwi od pewnego pokoju do którego nigdy nie wchodziłam są otwarte. Wymknęłam się z pokoju i weszłam do owego pokoju. Pełno było tu zdjęć mamy… Łza zakręciła mi się w oku. Tak bardzo mi Ciebie brakuje mamo, powiedziałam do zdjęcia. Moja mama zginęła w wypadku. Nie lubię, bardzo nie lubię tego wspominać. Wstałam z podłogi i podeszłam do szafy. Piękne sukienki zwisały z wieszaków. Nagle przypomniałam sobie o Jade i urodzinach. Szybko wzięłam z wieszaka jedną z sukienek i wpadłam do łazienki żeby się przebrać.
- Viola! – zastukała w drzwi Jade- Szybko na dół!
- Chwila maluje się! – odkrzyknęłam- Możesz zająć czymś gości? Ja zaraz przyjdę.
- No dobrze. Maluj się słońce. – krzyknęła przez drzwi. „Moja krew” usłyszałam jeszcze jak szepnęła gdy odchodziła.
- Ok. Jestem gotowa. – szepnęłam do siebie. Chwyciłam za klamkę i wyszłam z łazienki. Wyszłam drzwiami ogrodowymi. Gdy schodziłam wszystkie oczy zwrócone były w moją stronę. Wreszcie doszłam do mojej guwernantki.
- Skąd wzięłaś tą kieckę smarkulo.. znaczy Violetto. – uśmiechnęła się krzywo.
- Jak Ty się wracasz do mojej córki ?– spytał mój tata dochodząc do nas. – Przykro mi ale jesteś zwolniona.
Byłam mu tak bardzo wdzięczna. Nie lubiłam mojej guwernantki. Była okropna! Ten wieczór nie należał jednak do moich ulubionych. Wreszcie przyjęcie skończyło się. Bez pożegnania się z Jade, tatą, Olgą i Ramallo poszłam na górę. Przebrałam się w piżamę i położyłam.
***
Rano gdy zeszłam na śniadanie powitała mnie Jade.
- Och skarbie!- zaczęła świergotać - Byłaś wczoraj taka wspaniała! Taka piękna! Taka…
- Możesz przestać ? – przerwałam jej-  Tata Cię nie słyszy. Nie schlebiaj mi tylko dlatego żeby mu się przypodobać. 
Jade chyba się na mnie obraziła. Poszła na górę i nie schodziła przez całe moje śniadanie. Gdy już miałam iść na górę usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Na Miłość Boską! Kogo niesie ? – zawołała Olga z kuchni.
- Spokojnie Olga. Ja otworzę. – zawołałam. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Przed drzwiami stała kobieta z długimi blond włosami i czarnymi pasemkami.  Po dłuższej chwili milczenia postanowiłam zacząć rozmowę.
- Dzień Dobry. Coś się stało ? Kogoś pani szuka ?
- Ja… Dzień Dobry. – kobieta znów zaniemówiła.
- Violetto, kto to ? – usłyszałam głos taty. Po chwili pojawił się tuż za mną. – Violetto, zostaw nas samych, dobrze?
- Tak, oczywiście. – powiedziałam i prześlizgnęłam się pod ramieniem ojca. Stanęłam jednak za drzwiami i słyszałam niewyraźnie ich rozmowę.
- Dzień Dobry.
- Dzień Dobry. – odpowiedziała kobieta.
- Jest pani z agencji ?
- Słucham ?
- Czy jest panie guwernantką ?
- Ja… ja.. tak. Jestem z agencji. – wyjąkała.
- W takim razie kiedy mogłaby pani się do nas wprowadzić  ?
- Wprowadzić ? – spytała z niedowierzaniem
- No tak. Będzie pani musiała uczyć Violettę, ale także za nią odpowiadać.
- Ach. Tak oczywiście . Wiedziałam.  Choćby zaraz. Pójdę tylko po walizki.
- Dobrze. Do zobaczenia. – powiedział mój tata i zamknął drzwi. Tym samym wydało się także, że podsłuchiwałam.
- Violetto, podsłuchiwałaś ? -  zapytał ostrym tonem.
- Ja… nie. Ja tylko… tylko chciałam coś zobaczyć w kuchni. Tu jest świetny widok.
- Herman! – krzyknęła Jade i zaczęła zbiegać po schodach po czym charakterystycznie uwiesiła się na jego ramieniu.
- Co się stało , Jade ?
- To ja… zostawię Was samych. – powiedziałam  i minęłam ich. Potajemnie znowu weszłam do owego pokoju. Siadłam przy toaletce i spojrzałam w lustro. Łzy zaczęły spływać po moim policzku. Mamo, dlaczego Jade ? Dlaczego nie ktoś  inny ? , pomyślałam.  Rozejrzałam się po toaletce i zobaczyłam, że na brzegu leży list. Wzięłam go w ręce i zaczęłam czytać.
Cześć mamo !
Violetta jest śliczną dziewczyną. Herman robi wszystko żeby była szczęśliwa….”
-Co Ty tu robisz ? – usłyszałam za moimi plecami.