Muzyka

poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział III



- Wszystko w porządku ? – ponowił swoje pytanie Leon. Wyrwana z zamyślenia i zakłopotana, rzuciłam szybkie „tak” , po czym wróciłam do moich przyjaciół. Patrzyli na mnie z ukosa.
- O co chodzi ? – spytałam.
- O Leona. Leon Verdas należy do grupy „Los Malos”… Zapomniałaś ?!? – wykrzyknęła mi w twarz Camila.
- Tylko mnie złapał. – broniłam nas. – Wolałabyś żebym coś sobie złamała ? – spytałam z udawaną pretensją.
- „Tylko mnie złapał” – przedrzeźniała mnie Camii. – Nie udawaj ! Widziałam jak na siebie patrzyliście, jak zakochani ! – krzyknęła.
- Słucham ? – tym razem naprawdę oburzona nie miałam zamiaru wysłuchiwać jej oskarżeń ! Camila spojrzała na mnie wyzywająco. – Słuchaj : Po pierwsze : On ma dziewczynę. Po drugie : ...
- Aha ! – rzuciła Camii. – Nie masz na swoją obronę nic innego jak to, że ma dziewczynę !
- Camii ! – wrzasnęłam. – Dobrze wiesz, że to nie prawda. – dodałam szeptem. 
- Ja wiem swoje ! – syknęła i wyszła z sali. Już miałam za nią pobiec, gdy Fran złapała mnie za rękę.
- Zostaw ją. Ma takie humorki. Przejdzie jej. – powiedziała przejętym, ale również oschłym głosem. Jakby nie wiedziała po której stronie powinna być. Posłuchałam rady przyjaciółki i zostałam na miejscu, jednak przez całe zajęcia myślałam o Camili. Gdy tylko Gregorio wypuścił nas… a właściwie to wygonił nas z zajęć twierdząc przy tym, że nic nie umiemy poszłam poszukać Camili. Znalazłam ją na ławce przed Studio. Głowę miała ukrytą w dłoniach. Gdy zobaczyła, że do niej podchodzę uśmiechnęła się blado.
- Camila…- zaczęłam.
- Nie. – przerwała mi. – Przepraszam. Masz prawo kochać kogo tylko chcesz. – powiedziała bezbarwnie, wyraźnie próbując ukryć łzy.
- Hola Hola ! – krzyknęłam rozbawiona. – Kto powiedział, że ja go kocham ? To, że mnie złapał to jeszcze nie znaczy, że jesteśmy parą ! – widząc, że to jej nie rozbawiło spytałam.
- Camii… Co jest ? Widzę, że coś się stało.
- Nic. Nic się nie stało. Idź na zajęcia, bo się spóźnisz. – powiedziała i odwróciła się ode mnie. Wstałam z ławki i przykucnęłam przed nią.
- Coś się stało. Ja to widzę.- zaczęłam poważnie. – Głównie dlatego, że jest piątek,  to była ostatnia lekcja, a ty jeszcze nie skaczesz ze szczęścia – dodałam z przekąsem. Camila się uśmiechnęła. – No mów. – zachęciłam przyjaciółkę.
- Tata stracił prace… Nie mamy pieniędzy, musimy… przenieść się do Europy. – westchnęła dziewczyna.
- Tak mi przykro… - położyłam rękę na jej ramieniu. – Mam pomysł ! – krzyknęłam. – No chodź!
Doszłyśmy do mojego domu w kilkanaście minut.
- Poczekaj tu. – wskazałam jej na kanapę, popędziłam do gabinetu ojca i zostawiłam ją zdezorientowaną na środku pokoju.
- Tato !  - wpadłam do pokoju.
- Violetto, co się stało ? – spytał mój ojciec, mierząc mnie wzrokiem.
- Pamiętasz jak szukałeś dobrego inżyniera ? Mówiłeś, że to mógłby być kontrakt na lata, pamiętasz ?
- Tak, Tak, pamiętam Violu… ale o co Ci chodzi ? 
- To jeszcze aktualne ?
- Tak, jak najbardziej, ale... – nie czekałam na resztę. Pociągnęłam tatę za rękę do salonu, gdzie czekała Camila.
- Tato, poznaj proszę….: Córkę Twojego nowego inżyniera !
- Słucham ? – odparli równocześnie Camila i tata.
***
Udało mi się ! Camii została w Studio, tata wreszcie ma inżyniera… Wszyscy szczęśliwi… no, prawie wszyscy..
- German ! Nie możemy odwołać naszego przyjęcia zaręczynowego ! – lamentowała Jade.
- Jade ! Koniec, kropka ! Nie jestem w nastroju ! Jak mogłaś zaplanować  to przyjęcie akurat w rocznice śmierci Marii ?
- Nie miałam pojęcia, że to się stało wtedy ! - broniła się.
- Teraz już wiesz ! - rzucił oschle German. - Przełóż to przyjęcie albo nie przyjdę ! 
Tata zaraz trzaśnie drzwiami frontowymi a Jade od ich sypialni. Nastanie to prawie równocześnie. Wiedziałam, że tak się stanie i w momencie trzaskania drzwiami zamknęłam oczy i zacisnęłam usta w oczekiwaniu na hałas. 

czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział II

Odwróciłam się i zobaczyłam mojego ojca.  W oczach stanęły mi łzy.
- Violetto, natychmiast stąd wyjdź. Natychmiast, powiedziałem żebyś stąd wyszła. - ani drgnęłam.
- To był list mamy.. napisała go do babci. - mówiłam już bliska płaczu.
- Violu natychmiast stąd wyjdź ! - powtórzył niczym niewzruszony . Wstałam i zaczęłam iść w kierunku drzwi. Zatrzymałam się jednak obok taty. Spojrzałam mu w oczy, zacisnęłam zęby żeby nie wybuchnąć płaczem i szepnęłam.
- Gdzie się podział ten German, który robił wszystko żebym była szczęśliwa ? - wyszłam nie czekając na odpowiedź. Zamknęłam się w pokoju i zaczęłam malować jakieś bazgrołki w moim pamiętniku.
*** 1 miesiąc później ***
Z Angie dogadywałam się świetnie. Mogłam jej wszystko powiedzieć ! Jednak zaniepokoiło mnie jej ciągle znikanie. Pewnego dnia postanowiłam ją śledzić.
- Nie mamo ! Nie mogę! - rzuciła do słuchawki i rozłączyła się. Bardzo się zdenerwowała. Po kilkunastu minutach doszła do budynku, na którym widniał duży plakat z napisem "Stud!o 21".
Już dużo się dowiedziałam, pomyślałam. Wróciłam do domu i z niecierpliwością wyczekiwałam Angie. Gdy wreszcie wróciła nie dałam jej nawet dobrze się rozebrać.
- Musimy porozmawiać. - rzuciłam i pociągnęłam ją za rękę w kierunku mojego pokoju.
- Co się stało ? - spytała rozbawiona, gdy znalazłyśmy się w moim pokoju.
- Angie, widziałam Cię w "Stud!o21" .
- Słucham ? - spytała przerażona. - Mówiłaś o tym komuś ?
- Nie. Najpierw postanowiłam porozmawiać z Tobą. Więc jak to było ?
- Uczę w "Stud!o 21" śpiewu. To szkoła muzyczna... Myślę, że powinnaś tam chodzić. Słyszałam jak śpiewasz.
- Angie... ja bardzo chętnie, ale wiesz, że mój tata się nie zgodzi.
- Violu... to może być nasza wspólna tajemnica.
- No dobrze. Kiedy mogę przyjść ?
- Jutro ? - spytała.
- Jutro ? - powtórzyłam. - Jak udało Ci się w tak krótkim czasie...
- Cicho ! - przerwała mi - Spać. Już. Czeka Cię ciężki dzień. - powiedziała i ruszyła w kierunku drzwi.
- Dobranoc. - uśmiechnęłam się.
- Dobranoc Violu. - Odpowiedziała.
*
Następnego dnia wymknęłam się z domu razem z Angie i poszłyśmy do Studia. Oczywiście jako, że Angie była nauczycielką śpiewu, ten egzamin zdałam bez problemu. Zresztą z tańcem nie było gorzej. Ważne było to, że zdałam i uczyłam się w szkole moich marzeń.
Pierwsze dni nie były najprostsze, ale od razu znalazłam paczkę idealną dla mnie. Zawsze przed zajęciami wygłupialiśmy się razem. Ja, Fran, Camii i Maxi rozumieliśmy się bezgranicznie.
- Zaczekajcie tu, skoczę tylko po butelkę wody ! - zawołałam na rozgrzewce. Szłam tyłem żeby mnie usłyszeli... Gdy tylko skończyłam mówić wpadłam na Leona, złapał mnie w samej chwili a potem z gracją doświadczonego tancerza postawił mnie na ziemię. Zatopiłam się w jego zielono- orzechowych oczach a on w moich brązowych... Przez chwile świat przestał istnieć....